Jak Polacy Niemcom pomagali...
- pawelilecki
- 20 lip 2017
- 5 minut(y) czytania

Mit Polski Niewinnej jest powielany od dziesięcioleci, wyrastają na nim kolejne pokolenia Polaków. Jan Tomasz Gross dotknął swoimi książkami zaledwie czubka góry – za co mu chwała. Z kolei prace zawodowych badaczy Zagłady, które obnażają polskie w niej wspólnictwo, nie są niestety znane szerszej publiczności. Szkoda, bo wywracają do góry nogami społeczną historię Polski – II RP, okupacji, PRL aż do dziś. W tym kontekście pojawia się książka Stefana Zgliczyńskiego, nie obciążona balastem prac naukowych, zaadresowana szczęśliwie – podobnie jak dzieła Grossa – do szerokiej publiki. Oby ta publika zdołała kiedyś przyjąć do wiadomości, że Polacy masowo donosili na żydowskich sąsiadów (tak, tak, to nie były pojedyncze zatrute jabłka), szantażowali, wymuszali haracze, mordowali. Cierpimy na niedostatek wiedzy i refleksji nad tym, co Polska i Polacy wyrządzili Żydom czy Polakom żydowskiego pochodzenia (odwieczny kłopot z definicją). Nie dlatego, że wiedza ta jest niedostępna, lecz dlatego że większość się przed nią broni. Może książki takie, jak mocna i poruszająca praca Zgliczyńskiego przyczynią się kiedyś w końcu do głębokiej zmiany? A może nie? Możliwe, że mit Polski Niewinnej jest nie do wykorzenienia. Ale próbować trzeba – i ta książka jest taką właśnie ważną, odważną i ambitną próbą - Artur Domosławski
Fragment wstępu: Zdecydowana większość osób, którym przytoczyłem tytuł niniejszej książki, zareagowała niesłychanie gwałtownie – poczuła się obrażona. Bo pomagać Niemcom w mordowaniu Żydów mogli Ukraińcy, Łotysze, Litwini czy inni kolaboranci. Ale Polacy? To wykracza tak daleko poza horyzont naszej percepcji, że niemal powszechnie spotyka się z oburzeniem i potępieniem.Ba! To przekonanie o niewinności Polaków jest nawet zapisane w ustawie sejmowej z 18 października 2006 r., której jeden z artykułów głosi: „Kto publicznie pomawia Naród Polski o udział, organizowanie lub odpowiedzialność za zbrodnie komunistyczne lub nazistowskie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”1.Swoją drogą to genialny pomysł, aby o historycznej winie jakiegoś narodu decydowała ustawa sejmowa, grożąca inaczej myślącym więzieniem. Przykład Turcji, w której mówienie o ludobójstwie Ormian jest również karane odsiadką, nasuwa się sam. Skandaliczna ustawa odzwierciedla jednak stan umysłów i ducha dużej części naszego społeczeństwa, nieprzyjmującego do wiadomości faktu, że Polacy mogliby mieć cokolwiek wspólnego ze zbrodniami hitlerowskimi (z udziałem w zbrodniach komunistycznych uporano się w prosty sposób – zbrodniarzami stalinowskimi byli przecież Żydzi, a nie Polacy).To zaprzeczenie i wyparcie nie ma racjonalnego podłoża, nie opiera się też na żadnych wiarygodnych przesłankach historycznych. Choć prawicowe media i wydawnictwa dwoją się i troją, aby zakłamać bądź pomniejszyć i usprawiedliwić udział Polaków w mordowaniu Żydów, to zarówno w Polsce, jak i na świecie ukazało się dostatecznie dużo bogato udokumentowanych prac historycznych, aby podobne pseudonaukowe ekwilibrystyki wsadzić do jednego worka z twierdzeniami Davida Irvinga, że Hitler nie miał nic wspólnego z Holocaustem.Nie jestem zawodowym historykiem i nie jest moją ambicją napisanie dzieła źródłowego dotyczącego tego okresu historii Polski, tym bardziej że istnieje w Polsce grupa badaczy związana z Centrum Badań nad Zagładą Żydów, która od lat zajmuje się tym tematem, a owoce ich pracy, na czele z rocznikiem „Zagłada Żydów. Studia i Materiały”, są najwyższej próby.Zależy mi natomiast na tym, aby upowszechnić wiedzę dostępną historykom, która wciąż w zbyt małym stopniu stała się wiedzą powszechną, odkrywaną nie przy okazji wydania kolejnej „sensacyjnej” książki Grossa, ale obecną chociażby w podręcznikach szkolnych.Po co? Głównie po to, aby odebrać śmiercionośną broń ideologiczną polskim nacjonalistom, którzy w parlamencie, mediach głównego nurtu i kościołach cynicznie, wbrew faktom i zdrowemu rozsądkowi, lansując mit czystości i niewinności Polski i Polaków, usiłują zmienić Polskę w szowinistyczny skansen (a może po prostu nadal utrzymywać ją w tym stanie?), wrogi naszym sąsiadom, niechętny jakimkolwiek zmianom kulturowym i obyczajowym, z zamieszkującym go narodem Polaków katolików, którzy wszędzie wietrzą antypolskie spiski i intrygi.Kiedy w 1990 r. pożegnaliśmy cenzurę, wydawało się, że nic już nie stoi na przeszkodzie, aby raz na zawsze wywabić z najnowszej historii Polski białe plamy. Dzisiaj, po dwudziestu kilku latach wolności, kiedy słucham debat historycznych luminarzy polskiej polityki, publicystyki i nauki, mam nieodparte wrażenie, że część z owych białych plam zaczerniono dla odmiany atramentem kłamstwa i hipokryzji.Instytucje państwowe powołane do kształtowania polityki historycznej państwa, takie jak Instytut Pamięci Narodowej i Muzeum Powstania Warszawskiego, czy też autorzy i grona recenzenckie dopuszczające podręczniki historii do szkół mniej więcej w takim samym stopniu wyjaśniają i przybliżają historię, jak ją zniekształcają, karykaturyzują i zakłamują. Stąd biorą się np. tkwiące głęboko i wciąż na nowo podsycane mity o wyjątkowej roli Polski i Polaków w II wojnie światowej, bohaterstwie tzw. żołnierzy wyklętych, znaczeniu powstania warszawskiego, pomocy Polaków dla ukrywających się Żydów czy walce narodu z „komuną” i obaleniu jej przez Jana Pawła II. Stąd też biorą się humorystyczne reakcje uczestników wycieczek szkolnych, którzy po zwiedzeniu Muzeum Powstania Warszawskiego zadawali nauczycielom pytanie: „No to kto w końcu wygrał to powstanie?”.Stąd wynika również poparcie wszystkich klubów parlamentarnych dla ustanowienia dnia upamiętniającego „żołnierzy wyklętych”2 czy przyjęta przed laty przez aklamację uchwała oddającą hołd Romanowi Dmowskiemu3.Dziewiątego listopada 2012 r. polski Sejm przyjął – z inicjatywy posłów Prawa i Sprawiedliwości (ale popartą przez część posłów Platformy Obywatelskiej) – kolejną skandaliczną uchwałę oddającą hołd Narodowym Siłom Zbrojnym, stwierdzając, że „dobrze zasłużyły się Ojczyźnie” 4.Mogłoby się zdawać, że naturalny okres prawicowego przesilenia w polskiej historiografii – wynikający z długiego okresu cenzury i historii pisanej przez PZPR-owskich aparatczyków – w którym np. gloryfikowano skrajnie prawicowe podziemie mordujące po wojnie Żydów i chłopów ukraińskich, winien już w latach 90. ustąpić pola rzeczowej debacie historycznej opartej na faktach, a nie na ideologicznej nienawiści. Nic takiego, niestety, nie miało miejsca. Przeciwnie, jesteśmy świadkami wkraczania do instytucji państwowych i na rynek wydawniczy coraz to nowych zastępów młodych historyków, niepamiętających czasów PRL, w których przypadku ten fakt zamiast pomagać w rzeczowych i obiektywnych badaniach nad najnowszą historią, wzmacnia ideologiczną zapiekłość w obronie tzw. dobrego imienia narodu polskiego.Kiedy analizuję tę sytuację na chłodno, jestem zdecydowanym pesymistą, jeśli chodzi o wiarę, że Polacy mogliby przeżyć podobny katharsis jak młodzi Niemcy w latach 60., kiedy po raz pierwszy, na poważnie, rozpoczęto debatę o Holocauście i niemieckich zbrodniach okresu II wojny światowej, czy później, kiedy dotarło do niemieckiego społeczeństwa, że Wehrmacht i policja popełniały te same zbrodnie co SS. Nie porównuję oczywiście zbrodni niemieckich i polskich, byłoby to po dwakroć absurdalne – po pierwsze, nieporównywalna jest skala i okoliczności, a po drugie, Polacy, podobnie jak Żydzi, byli ofiarami zbrodniczej ideologii narodowego socjalizmu.Chciałbym jednak żyć w kraju, w którym mówienie pewnych rzeczy przez polityka, profesora uniwersytetu czy dziennikarza byłoby po prostu kompromitujące, gdyż opinia publiczna, znająca własne dzieje, uznałaby je nie tylko za nieprawdziwe, ale za wygłaszane ze złą wolą w ściśle określonym politycznym celu. Jednak reakcja znacznej części społeczeństwa polskiego, która – cynicznie szczuta i okłamywana przez zbijających na niej kapitał polityczny i finansowy prawicowych politykierów i publicystów – nie potrafi i nie chce uświadomić sobie niewygodnych dlań elementów własnej historii, moje pragnienie oddala w bliżej nieokreśloną przyszłość.
Kommentare